Producent „Księżniczki Mononoke” wręczył Weinsteinowi ostrze z napisem „bez cięć” w ramach walki z ingerencją Amerykanów przy filmach legendarnego studia.
To jedna z tych historii, które co jakiś czas powracają. Ale w kontekście obecnych wydarzeń warto ją odświeżyć. Przez lata o tym incydencie krążyły plotki. W czasie pracy nad dystrybucją kultowej Księżniczki Mononoke odpowiedzialne za film Studio Ghibli przepychało się z Miramax – dystrybutorem należącym do Disneya. Na czele firmy stał wtedy niesławny Harvey Weinstein, a jego ingerencja w produkcje, przejawiająca się przede wszystkim w wycinaniu poszczególnych scen, spowodowała, że nazywano go Harveyem Nożycorękim.
Weinstein miał także odpowiadać za lokalizację dzieła Hayao Miyazakiego, które miało dotrzeć do Stanów w 1999 r. – niemal dwa lata po oryginalnej premierze. W wywiadzie z The Guardian z 2005 roku, reżyser ujawnił, że jeden z producentów, Toshio Suzuki, poleciał na spotkanie z władzami Miramaxu, a w ramach sprzeciwu przeciwko edycji Księżniczki Mononoke wręczył Weinsteinowi prawdziwą katanę – na ostrzu wygrawerowany został napis „bez cięć” (no cuts).
Producent filmowy Steve Alpert w swoich wspomnieniach pisał więcej o całym zajściu. Tłumaczył, że Suzuki kupił katanę w tokijskim sklepie, w którym studia zaopatrywały się w repliki mieczy służące za rekwizyty w filmach. To konktretne ostrze było tępe. Mimo tego, jeden z pracowników Miramaxu podszedł do Alperta i ze zgrozą zapytał: „Daliście Harveyowi miecz? Oszaleliście”? Producent zwraca też uwagę na fakt, że ówczesne przepisy pozwalały jeszcze na przewożenie potencjalnie niebezpiecznych przedmiotów liniami lotniczymi.
Jak sprawy mają się obecnie? Hayao Miyazaki powoli pracuje nad swoim kolejnym filmem. Harvey Weinstein odsiaduje z kolei wyrok 23 lat więzienia za gwałt trzeciego stopnia oraz molestowanie seksualne pierwszego stopnia.